Polska > Książki > TY > 2.45  System TeTa

POEZJA

Jednym z wymagań do tytułu Mistrza Piękna jest napisanie wiersza. Jest to istotne szczególnie dla tych, którzy uważają, że nie mają talentu. Oczywiście, że jedni mają większe inklinacje do poezji niż inni, ale to nie znaczy, że nie można nauczyć się pisać wierszy! Chociażby po to, żeby udowodnić, że potrafię. Drugim elementem treningu, jeszcze ważniejszym, jest odwaga zaprezentowania swojego dzieła w Klubie - ćwiczenie asertywności i samoakceptacji. A co będzie, jak się wyśmieją? (Wiesz, że to nie Twoja sprawa?!). Następnym aspektem tego zadania jest poszukiwanie Piękna, które świadomie możemy rozwijać w sobie i otoczeniu. Poezja jest do tego doskonałym środkiem.

Pisanie wierszy stało się o wiele łatwiejsze, kiedy uznano, że wiersze nie muszą się rymować. Jako chłopiec nigdy nie uznawałem takiej "łatwizny" i moje wiersze zawsze się rymowały.

Pamiętam, że pierwszy wiersz w życiu napisałem w maju... Nie, nie z powodu wiosny i miłości, ale dlatego, że wszyscy byliśmy podnieceni "Wyścigiem Pokoju". Wiersz brzmiał tak:

Jadą kolarze po warszawskiej trasie
Wiozą z sobą paczki po kiełbasie.

Dlaczego akurat kiełbasa? Oczywiście - żeby się rymowało. Widać wyraźnie, że technika była wtedy dla mnie ważniejsza niż treść i sens. Ale w ten sposób zacząłem... Dla tych, którzy nie byli pewni, czy potrafią pisać wiersze, myślę, że po przeczytaniu tego "dzieła" nie będą mieli wątpliwości, że też potrafią.

Pisałem potem różne wiersze, różnym koleżankom i na różne okazje. W czerwcu 1969 roku napisałem wiersz dla dziewczyny mojego serca. Była trochę zazdrosna, bo dla innych dziewczyn pisałem wiersze, które się zawsze rymowały, jak na przykład:

Ku pamięci, mięci kupa,
Gosię zna facetów kupa.

A wiersz dla niej był biały. Musiał jednak odnieść skutek, bo w rok później się pobraliśmy... Wiersz brzmiał:

Tereni
Przepełniony informacją
korpuskularno - falowy
wędrował promień słoneczny
z poselstwem, jak trzej królowie.

Wyszedł ze środka przestrzeni
w jej sercu biorąc początek
gardząc czwartym wymiarem
ogarniał trzy pozostałe.

Z jednego punktu zrodzony
zataczał szerokie kręgi
i własne roznosząc światło
oświetlić chciał świat po brzegi.

Ogarniał więcej przestrzeni
swoim gorącym istnieniem
rósł i potężniał z dnia na dzień
jak moja miłość do Ciebie.

Rzeczywiście promień ogarniał coraz więcej przestrzeni, bo po dwudziestu sześciu latach jest żywy i gorący, jak nigdy przedtem. Chciałem, jak szanujący się autorzy, we wstępie podziękować mojej żonie za pomoc przy pisaniu tej książki, cierpliwość i w ogóle, ale powiedziała, żebym się nie wygłupiał... Więc chociaż teraz przemycę to jedno: Tereniu, kocham Cię bardzo.


TeTa > Polska > Książki > TY > 2.45  © Tadeusz Niwiński, Canada, 2003-11-06