Polska > Kluby > Historia > Warszawa > Biuletyn > 5.2.5  System TeTa

Karolina Wojnarska
V Prezydent KLS w Warszawie
październik 1997 - marzec 1998

Przejęłam zaszczytne stanowisko w Klubie po Marku Kozaku.

Ze zbiórek pieniężnych w czasie spotkań klubowych można było osiągnąć maximum na opłacenie kosztu wynajmu sali do wysokości 3/4, ale podjęłam się takiej roli, więc zaciskałam zęby i z życzliwą Hanią Karmańską uzgadniałam przesunięcia terminów płatności albo jakieś zniżki czy ulgi. Dno nastąpiło przed świętami Bożego Narodzenia, a właściwie zaraz po Wszystkich Świętych. Była wówczas znacząca grupka świetnych mówczyń, znających swoją wartość, która oświadczyła, że nie zapłacą składki, bo nie odpowiada im sposób prowadzenia spotkania. No i pogodziłam się, że składki od nich są nie do wyegzekwowania.

Zarzuciłam też pomysł Tadeusza, aby ustalać wszystkie role ze spotkania na spotkanie, poza ustaleniem Przewodniczącego i Gospodarza oraz mówców programowych. Nawet gdyby ustaliło się dalsze szczegóły obsady ról, to i tak trzeba by było improwizować obsadę na następnym spotkaniu, a ustalanie z wyprzedzeniem było nie tylko daremne, ale i okropnie nudne i irytujące. Nikt nie mógł zapewnić, że przyjdzie na następne spotkanie, a czasem, jak miał mniej asertywności, to co z tego, że obiecał, że przyjdzie, kiedy po prostu nie przychodził.

Przyjęłam więc jeszcze jedno zadanie dla Prezydenta: przychodzić na wszystkie spotkania i zastępować tych, którzy zawiedli - wszystko po to, aby utrzymać ciągłość działalności klubowej oraz ograniczyć wszelkie zgrzyty. To była dla mnie jeszcze jedna lekcja improwizacji i gotowości do pełnienia każdej z ról oraz sprawdzian, że jestem w stanie i mogę to robić. Nie chciałam być tym Prezydentem, który byłby Likwidatorem bankrutującego przedsięwzięcia, postanowiłam przeczekać trudne chwile, myśląc, że po świętach Bożego Narodzenia będzie już bliżej do końca kadencji.

A w grudniu przyszli Nowi, Młodzi, Pełni Ognia i Zapału: Ewa Damentka, Mariusz Grudzień i Jola Jankowska. I jak za dotknięciem zaczarowanej różdżki wszystko się odmieniło. Długi finansowe - spłaciło się, mowy programowe, czy w łańcuszku mówców okazały się tak świetne i błyskotliwe, a zarazem mądre, że trzeba je było utrwalać na piśmie. Ewa wprowadziła nastrój zabawy, zawsze przyprowadzała nowych, interesujących znajomych, niezwykle ubarwiających swoją osobowością nasze spotkania. Mariusz wydrukował wg swojej własnej redakcji pierwszy numer Gazetki Klubowej i był jej pierwszym Sponsorem. Jola wprowadziła pewien, bardzo wysublimowany intelektualnie, styl przemówień, była zawsze bardzo dobrze przygotowana, co przyczyniło się do podciągnięcia ogólnego poziomu wystąpień oraz dyscypliny mówców.

Po upływie mojej kadencji następnym Prezydentem została Ewa, a po niej Mariusz. Kończyłam kadencję, wiedząc, że któreś z nich będzie moim następcą i była to dla mnie wielka przyjemność przygotować ich do tej roli. Przestałam z utęsknieniem wyglądać końca kadencji, ale po wyborach zajęłam się bardziej sprawami swojego zawodu, z sukcesem! Teraz też czasem o mało z dumy nie pęknę, jak im coś szczególnie dobrze wyjdzie albo uda się (bo to "z mojego chowu") czy to w Klubie, czy w życiu pozaklubowym.

Prócz wychowania takich wspaniałych następców, uważam, że jest moim sukcesem wprowadzenie zasady spisywania najbardziej udanych, nagrodzonych przemówień i drukowanie ich w "Gazetce Klubowej". Jest to okazja nie tylko do utrwalenia mowy, ale i udoskonalenia niektórych sformułowań, a co najważniejsze, przeżycia jeszcze raz zdarzenia, które było sukcesem dla mówcy, jeśli on sam to spisuje, a także przeżywania sukcesu za każdym razem, gdy może sobie mówca własne wydrukowane przemówienie przeczytać i przypomnieć, jak się podczas tego sukcesu czuł. Dla nowych klubowiczów Gazetka jest źródłem informacji o innych uczestnikach tej przygody intelektualnej "kto jest kim", zaś dla wszystkich ludzi jest wizytówką oraz folderem reklamowym i potwierdzeniem aktywnego istnienia grupy inteligentnych, żywych, prawdziwych, życzliwych światu ludzi w Warszawie, Polsce, w Europie, na Ziemi.

Karolina

I. P.S. Wybrnęłam z największych długów, Klub też nie ma zadłużenia za czynsz. Czy to sukces osiągnięty rozmaitymi sposobami i zabiegami ćwiczonymi w czasie uczestniczenia w działalności Klubu, czy też przypadkowy zbieg okoliczności?

II. P.S. Nie udało mi się doprowadzić do zarejestrowania Klubu w Sądzie Rejonowym, co nadałoby Klubowi osobowość prawną ułatwiającą w przyszłości ew. działalność gospodarczą, jak mają stowarzyszenia, fundacje czy spółdzielnie. Marzy mi się spółdzielnia mieszkaniowa lub stowarzyszenie budowy domków. Dobrze byłoby przećwiczyć wspólną działalność gospodarczą w sposób bezpieczny, bez zbyt wielkiego ryzyka.

Karolina

Biuletyn KLS Warszawa, 24 maja 1999.

TeTa > Polska > Kluby > Historia > Warszawa > Biuletyn > 5.2.5  © Tadeusz Niwiński, Canada, 2004-05-25