Polska > Kluby > Łódź > Mowy > Warych 7  System TeTa
Piotr Warych - Moje przezwyciężanie siebie

Na wstępie powiem, że nie jest łatwo mówić o sobie, a najtrudniej jest zacząć.

Chciałem opowiedzieć nie tyle o całym swoim życiu, ale o wydarzeniach które mnie ukształtowały, które przekonały mnie o tym, że wszystko jest osiągalne o ile mocno w to wierzymy i konsekwentnie dążymy do celu.

Przypominam sobie, że od dziecka panicznie bałem się wody. Właściwie nie wiem z czego to wynikało. Faktem było to, że wejście do wody powyżej pasa napawało mnie lękiem. Bardzo mi to przeszkadzało, że nie mogłem chodzić na basen, pływać, gdy inni to robią i ciągle się boję, gdy ktoś zatrzęsie łódką.

Mając 19 lat podjąłem decyzję, żeby nauczyć się pływać. Raz w tygodniu chodziłem na kurs pływania dla dorosłych. W pewnym momencie potrafiłem całkiem dobrze pływać. Problem był w tym, że pływałem od jednego brzegu basenu do drugiego, ale tonąłem kiedy tylko próbowałem zatrzymać się, żeby trochę odpocząć. Byłem skazany na pływanie bez przerw. Trwało to rok, kiedy mogłem wreszcie powiedzieć, że umiem pływać i odpoczywać w wodzie. Zdałem też egzamin na kartę pływacką.

Była to pierwsza rzecz, po której pomyślałem, że wszystko da się osiągnąć dzięki wierze i konsekwencji w działaniu.

Byłem wtedy na polonistyce, ponieważ wydawało mi się że jest to kierunek wprost wymarzony dla mnie. Już w liceum lubiłem bardzo pisać, więc pomyślałem sobie, że na takich studiach będziemy cały czas pisać i pisać i doskonalić pisanie. Polonistyka okazała się jednym wielkim nieporozumieniem, ale ciągoty do dziennikarstwa pozostały.

Postanowiłem przerwać studia i poszedłem do studium dziennikarskiego. Wtedy też zacząłem pracować dla studenckiego radia KIKS. Na wstępie powiedziano mi, że nie mam radiowego głosu, ale moje teksty bardzo im się podobają.

Pisałem dla radia KIKS co tydzień krótkie opowiadania i felietony. Były one czytane na antenie. Nie miałem z tego pieniędzy, ale satysfakcję, że wielu tego słucha i że się to podoba. Poźniej dostałem propozycję stałej współpracy, już za pieniądze. Niestety wkrótce radio z bliżej nieznanych powodów uległo likwidacji, a ja stwierdziłem, że dziennikarstwo to i owszem fajna sprawa, ale utrzymać się z tego nie da.

Wtedy też odżyły moje wcześniejsze fascynacje socjologią, więc poszedłem na socjologię.

Na czwartym roku studiów miałem tyle wolnego czasu, że nie wiedziałem co z nim zrobić. Mieszkałem sam, nie miałem stałej partnerki i nie pracowałem. Wszystko było nie tak.

Pod koniec czwartego roku zacząłem szukać jakiejkolwiek pracy. Miałem być sprzedawcą na Statoil, magazynierem albo pracować w TESCO. Na szczęście nigdzie mnie tam nie chcieli. Po miesiącu szukania pracy zostałem sprzedawcą sprzętu fotograficznego w Media Markt i pracuje tam do dzisiaj.

No i właśnie - miałem mieszkanie, miałem pracę i czegoś tu brakowało. Bardzo brakowało.

Przypominam sobie, że moje związki z dziewczynami zawsze wyglądały podobnie. Szybko się zakochiwałem a po góra trzech miesiącach wszystko się kończyło. Czułem się bardzo samotny, a mieszkanie samemu potęgowało to uczucie. Czułem, że brakuje mi w życiu czegoś bardzo ważnego.

Pragnąłem wreszcie ustatkować się, znaleźć kobietę mojego życia. Postanowiłem zacząć szukać żony, tak na poważnie. Nie dziewczyny, nie kochanki, ale żony.

Nie wiedziałem dokładnie jak ma wyglądać i jaką ma mieć osobowość. Wiedziałem jednak bardzo dobrze z jaką osoba nie chcę być. Miałem w tym duże doświadczenie.

Znalezienie żony postawiłem to sobie za cel. Nagrałem na taśmę afirmacje dotyczące realizacji tego celu i spotykałem się z dziewczynami.

Większość mojej energii skierowałem na szukanie żony. Minęło prawie półtora roku zanim na mojej drodze stanęła moja przyszła żona.

Poznałem ją w pracy, a najlepsze jest to, że przez pół roku nie zwracaliśmy na siebie szczególnej uwagi. A później, w jednej chwili zrozumiałem, że oto mam przed sobą prawdziwy skarb. Po następnych spotkaniach zaczęło docierać do mnie, że ta znajomość może się skończyć tylko w jeden sposób.

Tak znalazłem żonę, swoją drugą połówkę. Teraz jestem szczęśliwym mężem a za moment urodzi mi się syn.

Tak mocno uwierzyłem w coś, że to się wydarzyło. Po raz drugi od momentu, kiedy nauczyłem się pływać utwierdziłem się w przekonaniu, że wszystko jest możliwe, jeśli mocno w to wierzyć i konsekwentnie dążyć do celu.

No i trzeba jeszcze wiedzieć czego się chce.

Wrzesień 2001

TeTa > Polska > Kluby > Łódź > Mowy > Warych 7  Tadeusz Niwiński, Canada, 2003-02-04