Polska > Książki >TY > 3.6 | System TeTa |
Ostatnie zdania poprzedniego rozdziału sugerują, że czas poza spotkaniami rutynowymi, też nie jest tak zupełnie stracony na takie bzdurne rzeczy jak praca, sen, jedzenie itp. drobiazgi. Sztywna reguła spotkań powoduje, że kończąc zebranie mamy sobie jeszcze tyle do opowiedzenia, iż nie sposób się rozstać. Jest godzina 21.00 - pora opuścić salę, którą zajmowaliśmy, bo zaraz przyjdą sprzątaczki. Rozwiązujemy ten problem idąc do chińskiej restauracji (tylko ci, którzy mają na to ochotę). Rusza kawalkada samochodów sprzed Domu Kultury. Jest dobrze, jesteśmy rozluźnieni, rozbawieni, pełni przyjaźni. Z czasem nas już tu znają. Zajmujemy zawsze ten sam kąt sali. Tylko ilość zestawionych stolików zależy od tego, ile nas przyjdzie. Dania są tanie, oryginalne w smaku, w tle muzyka wschodnia.
Tam rodzą się pomysły na dalsze życie pozaklubowe. Różne imprezy, pikniki, wycieczki, ogniska - tam mają swój rodowód. Tam też narodził się pomysł, by zorganizować wycieczkę do Paryża. Przeszliśmy się po biurach podróży, wybraliśmy program najbardziej zbliżony do naszych oczekiwań i już w maju luksusowy autobus wiózł nas przez Czechy, Niemcy do Paryża. Na terenie Czech nocowaliśmy w uroczym, maleńkim miasteczku Nove Mesto (które wbrew nazwie, nie jest wcale nowe). Typowa dla czasów miłościwie nam wówczas panującego cesarza Franciszka Józefa, architektura ryneczku, jego nastrój, sugerują wyobraźni, że za chwilę zza rogu wyłoni się korpulentna postać dobrego wojaka Szwejka. Piękną Pragę zwiedzaliśmy w towarzystwie sympatycznego czeskiego przewodnika. A było co oglądać! Nie same tylko Hradczany są imponujące, inne zabytki im nie ustępują. A jakie piwo! Nocą przemknęliśmy przez Niemcy nie wysiadając nawet, by już rano podziwiać wspaniałą gotycką katedrę w Rems, która stanowi narodowe sanktuarium Francuzów, miejsce koronacji wielu królów. Mieszkaliśmy w domkach kampingowych na terenie Lasku Bulońskiego, skąd codziennie dojeżdżaliśmy zwiedzać kolejne dzielnice Paryża. Nie tu miejsce, by to wszystko opisywać, dość powiedzieć, że widzieliśmy w Paryżu wszystko, co można w tak krótkim czasie zobaczyć. A to głównie dzięki bardzo sympatycznemu przewodnikowi, zgranej grupie odpowiedzialnych ludzi i wyśmienitej pogodzie. Naturalnie humory dopisywały znakomite. Byliśmy po raz pierwszy tak długo razem i sądzę, że ta forma działalności pozaklubowej zdała pomyślnie próbę. Wracając zahaczyliśmy ponownie o Rems, by podziwiać jeszcze raz to arcydzieło sztuki gotyckiej, ale tym razem w scenerii nocnej, gdyż katedra jest podświetlona. Po drodze, na bardzo krótko, zatrzymaliśmy się w Norymberdze. Parogodzinny pobyt dał nam pojęcie, jak piękne jest to miasto i że warto tam jeszcze wrócić. Wycieczka trwała tylko osiem dni, ale dała bardzo dużo ciekawych spostrzeżeń odnoszących się do Klubu. Bardzo nas ta wspólna wyprawa zintegrowała. To już jest Klub przyjaciół. Dowartościowaliśmy się dzięki temu wyjazdowi, odpoczęli od codzienności. Setki zdjęć, dwugodzinny film video dokumentują realizację wspólnego celu. W przyszłym roku... Rzym! Innym objawem życia pozaklubowego jest spotykanie się podczas weekendów. Od czasu do czasu, organizujemy piknik, czyli wyjazd na działkę kogoś z nas, gdzie w radosnej atmosferze pieczemy pychotki na grillu i spacerujemy po lesie. Stanowimy razem taką enklawę pozytywnych emocji, optymizmu i wzajemnego szacunku, że bardzo dobrze odpoczywamy w swoim towarzystwie, odprężamy się psychicznie, uspokajamy systemy nerwowe. Wszyscy wokół są przyjaźni, nie trzeba się wiecznie pilnować przed manipulacjami innych, nie trzeba też ciągle uważać na negatywne działanie otoczenia. Inną formą wspólnego spędzania czasu jest organizowanie pieszych lub rowerowych wycieczek turystycznych wokół Łodzi. Imprezy te dostarczają dobrych tematów do sukcesu na co dzień. Odbyło się też kilka "imprez" towarzyskich, których ukoronowaniem był wspólny Sylwester i witanie Nowego Roku. Po raz pierwszy od 15 lat znów tańczyłem, bawiłem się i bardzo mi się to podobało - i to było w tym wszystkim najdziwniejsze. Jest też w naszym życiu pozaklubowym miejsce na poważniejsze sprawy. Do takich należy nauka języka agielskiego. Naukę prowadzi Zbyszek Misztal, tłumacz książki Christiny Thomas, Tajemnice. Robi to zupełnie za darmo i z pełnym zaangażowaniem. Zorganizowaliśmy to w ten sposób, że godzinę przed spotkaniem zainteresowani przychodzą do sali w ŁDK, gdzie jest tablica, i tam przez godzinę Zbyszek przekazuje nam podstawowe reguły tego języka. Na początku 94 roku padło hasło: BASEN. Asia podjęła się organizacji i już wkrótce, zaraz po spotkaniu klubowym, całą grupą udawaliśmy się na basen, który mieliśmy przez pół godziny do swojej wyłącznej dyspozycji. Dawało to nam odprężenie i znów wspaniałą radość. Początkowo basen miał zastąpić kolacyjki u Chińczyka, ale szybko okazało się, że nam ich brakuje. Tym bardziej, że po basenie apetyt był wspaniały. Zatem Chińczyk gościł nas nadal, tyle że nieco później. Poniedziałek stał się dniem, w którym można było sześć godzin spędzić z Klubem: lekcja angielskiego o 18-tej, spotkanie rutynowe, od 21.15 basen i do północy rozmowy u Chińczyka. Planujemy dalsze rozwijanie życia "po Klubie". W zeszłym roku zorganizowaliśmy (z udziałem Tadeusza) burzę mózgów, na temat rozszerzenia formuły klubowej. Zgodnie z zasadą burzy mózgów, każdy mówił, co mu przyszło do głowy i nawet najbardziej zwariowane pomysły były notowane. Oto te najciekawsze: (1) Stworzyć spółkę akcyjną dla uzyskania środków pieniężnych.Trzeba przyznać, że niektóre pomysły były bardzo "dziwne", ale nie musimy ich realizować. Jak łatwo zauważyć, często jeden zwariowany pomysł inspiruje do całkiem mądrego, np. tatuaże (41) do poradnictwa dla młodzieży trudnej (42). Po wstępnej analizie stworzyliśmy futurystyczny program tego, co można osiągnąć i co leży w naszych możliwościach. Jest to znakomity materiał dla przyszłych Prezydentów. Widzimy potrzebę powołania w Klubie różnych sekcji, np. dziennikarskiej, która wydawałaby biuletyn klubowy, sekcji matrymonialnej, sekcji upowszechniania idei rządzących sukcesem. Sekcja szkoleniowa grupowałaby instruktorów przygotowanych przez Tadeusza. Może powstać sekcja literacka, poligraficzna, komputerowa itd. Pewne punkty udało się nam zrealizować, jak np. nauka angielskiego, działalność sekcji turystycznej, jeden z kolegów prowadził w Krakowie kursy "Drogi do sukcesu". Powstała też idea biblioteki klubowej. Książek na interesujące tematy jest w księgarniach coraz więcej, są one coraz droższe. Postanowiliśmy, że każdy kto chce korzystać z biblioteki, daje spis swoich książek do głównego bibliotekarza, który wprowadza je do banku danych w komputerze i każdy dostaje wydruk z informacją, kto jaką książkę posiada. Pożyczamy je bezpośrednio od siebie. A oto spis naszych książek będących do dyspozycji członków Klubu: Backus, W. i M. Chapian - Mówienie prawdy sobie samemu
|
TeTa > Polska > Książki > TY > 3.6 | © Tadeusz Niwiński, Canada, 2003-11-07 |