Miłość i przyjaźń

Jeśli kogoś kochasz, pozwól mu odejść. Jeśli wróci - był zawsze twój, jeśli nie - nigdy nim nie był.


Miłość

Miłość jest wyjątkową mieszaniną uczuć i postaw. Może być mieszaniną wybuchową, albo może być potężną siłą twórczą. Może niszczyć -- albo zwyciężać i budować. Jest wiele, często sprzecznych, przekonań na temat miłości. Co to jest właściwie prawdziwa miłość?

Miłość -- przede wszystkim ta seksualna -- wynika z biologii. Nie ulega wątpliwości, że istnieją mechanizmy zakochiwania się i wiązania w pary. Te zjawiska występują również u zwierząt, więc oczywiste jest ich biologiczne podłoże zaprojektowane w wiadomym celu. Ale, jako ludzie możemy do zwierzęcego podłoża dodać aspekt ludzki i duchowy.

Miłość potrafi dawać bez oczekiwania rewanżu, ale jeśli połączona jest z partnerstwem, dobrze jest się porozumieć na temat zasad dawania i brania. Konieczna jest uczciwość i otwartość. Jeśli partnerstwo jest dobrze pomyślane i podsycane miłością, to i miłość rozwija się wspaniale. Jeśli nie ma dobrego porozumienia, wspólnych planów i działań, miłość może także szybko wygasnąć.

Miłość to zainteresowanie osobą kochaną, jej potrzebami, marzeniami i celami. To również chęć, aby tej drugiej osobie było jak najlepiej. Miłość jest cierpliwa i nie wymaga bezpośredniego rewanżu, ale na dłuższą metę musi być podsycana konkretnym działaniem, nie tylko czułymi słowami. Prawdziwa, rozumna miłość to dobrze pomyślane partnerstwo oparte na głębokim zaangażowaniu obu stron. Jeśli kocham i chcę być kochany, to do mnie należy włożenie pracy w zrozumienie drugiej osoby, jej potrzeb, obaw, radości i smutków. Oczywiscie także pomoc w realizacji tych potrzeb, a jednocześnie otwarte komunikowanie swoich potrzeb i tego kim naprawdę jestem.

Jest taka romantyczna teoria "drugiej połówki", polegająca na przekonaniu, że każdy ma gdzieś zapisaną swoją drugą połówkę -- tylko trzeba ją odszukać. Dwie przeznaczone sobie połówki pasują do siebie jak dwie połówki jabłka. Piękne to i romantyczne, a wiara w ten "jabłkowy" model miłości ma nawet kilka zalet. Po pierwsze pozwala się za bardzo nie martwić o to czy się w ogóle znajdzie tę drugą połówkę i w ten sposób można uniknąć nerwowej decyzji związania się z pierwszym lepszym. Po drugie, jak już się znajdzie, i uwierzy, że to właśnie ta druga połówka (bo tak dobrze pasuje), to już się człowiek nie rozgląda za następnymi, tylko inwestuje czas i energię w budowanie tego właśnie związku. Przekonanie, że to jest ta najwłaściwsza osoba czyni cuda.


Nieskrępowana szczerość

Miłości nie należy się wstydzić. Istnieje wiele propagandy przeciwko zdrowym i mocnym związkom. Przyczyny tej propagandy nie trudno się doszukać w biologii, ale nie to jest najistotniejsze w tej chwili. Otóż ważne jest, żeby się nie dać nabrać na tę propagandę. Zajęło mi wiele czasu zanim zrozumiałem, że to manipulacja, na którą trzeba odpowiadać nieskrępowaną szczerością.

Jeśli w Twoim związku jest dobrze i otwarcie o tym mówisz, wiele osób nie chce w to uwierzyć. Po pierwsze dlatego, że jeśli im się nie układa, to wolą sobie wyobrażać, że innym też musi się nie układać. Po drugie, jeśli uda im się rozbić trochę dobrych związków, mogą (najczęściej nieświadomie) mieć nadzieję, że wzrośnie pula niezwiązanych "dobrych" partnerów, a co za tym idzie ich szanse na znalezienie kogoś lepszego. To jest na pewno o wiele bardziej złożony mechanizm niż go tutaj opisuję, ale najważniejsze jest to, żeby zdawać sobie sprawę, że istnieją dość mocne zewnętrzne siły rozbijające dobry związek.

Możesz spotkać się z uwagami, że nie wypada się chwalić, albo "po co o tym w ogóle mówić" (jak będziesz narzekać nikt tak nie powie!) albo, że masz jakiś kompleks na tym punkcie. Nie daj się! Nie pozwól sobą manipulować i broń Boże nie czuj się winny z tego powodu, że Twój związek jest udany. Zawsze, jeśli mowa o związkach, nie żałuj sobie i bezwstydnie opowiadaj o tym, jak Ci jest dobrze. Nie wstydź się opowiadać jak się ze sobą zgadzacie, jak podróżujecie razem po świecie, jak stawiacie sobie razem cele i je osiągacie, a nawet o tym, że macie wspaniały seks. Oczywiście, jeśli to wszystko prawda.

Pozytywne opowiadanie o swoim związku i autentycznej miłości jaką darzymy naszych partnerów ma wiele zalet. Po pierwsze utrala nawyk pozytywnego patrzenia na swój związek (taka mała auto-propaganda). Przekonanie, że jestem z najwspanialszą na świecie osobą bardzo pomaga rozwiązywać konflikty, jeśli wystąpią (a nie oszukujmy się, na pewno występują od czasu do czasu). Po drugie w takim opowiadaniu rozwijamy wyobraźnię i automatycznie zastanawiamy się co jeszcze chcielibyśmy konkretnego móc opowiedzieć w takiej sytuacji następnym razem. Tak pobudzona wyobraźnia dąży do realizowania rzeczy, które uznajemy za pożądane w naszym związku. A poza tym sprawiasz w ten sposób na pewno przyjemość swojemu partnerowi czy partnerce (nawet jeśli nie słyszą, to ktoś życzliwy prędzej czy później poskarży im się, że tylko mówisz o nich dobre rzeczy).

Z doświadczenia powiem, że jest bardzo niewiele związków, w których partnerzy spełniają podstawowy test na swoją dojrzałość: są autentycznie zadowoleni. Można przechodzić przejściowe trudności, ale generalnie nie można nie być zadowolnym przez całe życie. To w końcu Twoja odpowiedzialność, żeby być szczęśliwym! Jak wiemy, nie potrzeba do tego wiele, tylko dwie rzeczy: znaleźć i pielęgnować :-)


Przyjaźń

Spójrzmy teraz na związki między ludźmi od innej strony. Czym różni się przyjaźń od miłości? Jest na pewno wiele wspólnych elementów i od nich zacznijmy. Od przyjaźni oczekujemy przede wszystkim akceptacji i zrozumienia, wsparcia moralnego, możliwości wymiany poglądów, otwartości na temat swoich przeżyć i myśli. Oczekujemy też uczciwości i postępowania według pewnych zasad. Są rzeczy, które są niedozwolone, np. poniżanie, obłuda, manipulowanie, kłamstwo, oszukiwanie itp. To są podstawowe rzeczy których w przyjaźni robić nie wolno i jeśli ktoś je robi, to go automatycznie dyskwalifikuje. Pełna akceptacja w przyjaźni polega na zaakceptowaniu postępowania przyjaciela, ale z jednym wyjątkiem: działań skierowanych przeciwko nam.

To jest dość paradoksalne, że łatwość zawierania i rozwiązywania przyjaźni jest automatyczną gwarancją ich jakości. Przyjaźnie systematycznie budujemy i utrwalamy (albo rozluźniamy) latami i to jest ciągły proces. W partnerstwie jest inaczej. Tutaj zobowiązania utrudniają rozstanie się i automatycznie zmuszają do pracy nad rozwiązaniem problemów, nawet jeśli działania partnera skierowane są przeciwko nam. To jest zasadnicza różnica. Dlatego etap szukania i wybierania partnera jest taki ważny.


Instytucja małżeństwa

Czy nie byłoby idealnie gdyby nie zawierało się formalnego związku małżeńskiego? Po co właściwie się żenić? Nie wystarczyłoby, że nam ze sobą dobrze i mamy dobre intencje? Przyjrzyjmy się różnicy między przyjaźnią a małżeństwem. Myślę, że może to być dosyć odkrywcze i uzmysłowić unikalne cechy związku małżeńskiego, a jednocześnie wyjaśnić na czym polega szczególny smak przyjaźni.

Przeciwnie do instytucji małżeństwa, które jest pewnym kontraktem, przyjaźni się nie "zawiera" w jednym formalnym akcie. Przyjaźń nie jest decyzją zarejestrowaną w księgach wieczystych, ale raczej czymś wynikowym. Przyjaźń WYNIKA z pewnego postępowania: stopniowo rosnącego zaufania, szczerości, zrozumienia, wzajemnego pomagania sobie, itp.

Przyjaźni nie można formalnie "zawrzeć" ani "zerwać". Można się tylko na kogoś obrazić. Kiedy jedna ze stron dochodzi do wniosku, że nie jest zadowolona z danej przyjaźni, związek może się rozpaść, stopniowo lub nagle. Nie ma potrzeby oficjalnego ogłaszania światu "koniec przyjaźni". Po prostu dwoje ludzi, którzy byli w dobrowolnym związku przyjaźni, przyjaźnią się coraz mniej, coraz rzadziej spotykają, itp. Podobnie można stopniowo przyjaźnić się coraz więcej. Również w tym przypadku nie ma potrzeby ogłaszania światu o "zawarciu przyjaźni".

Z małżeństwem nie jest tak samo. Małżeństwo wymaga właśnie tego formalnego "ogłoszenia światu" o zawarciu lub rozwiązaniu. W małżeństwie człowiek (niestety) jest traktowany bardziej przedmiotowo. "Mój ci on" -- brzmi w uszach dość wyraźnie. Małżonkowie często traktują się jako swoją własność. Uważają, że mają prawo narzucania sobie pewnych rzeczy w imię "posiadania" tej drugiej strony (chociażby wyłączności seksualnej). Nawet daje się to zauważyć w języku: mówimy "MAM" żonę czy męża. Aż trudno uwierzyć, że jeszcze tylko kilkanaście lat temu w niektórych stanach w Ameryce gwałcenie żony nie było uznawane za przestępstwo.


Prawo własności

W sytuacji rozwodu, kiedy jedna ze stron nie chce się na rozwód zgodzić, na ogół demonstruje swoje poczucie "posiadania" tej drugiej osoby i walczy o swoją "własność". Jeśli mąż opuści żonę -- i na dodatek nie płaci na dzieci -- można uważać, że żona ma słuszne prawo go odszukać i wymagać -- co najmniej pieniędzy. W tej sytuacji pretensje o to, że ją opuścił, wydają się zupełnie uzasadnione.

Niezależnie od tego czy traktowanie małżonka jako pewnego rodzaju "własności" jest słuszne czy nie, przyjaźni na pewno nie można traktować przedmiotowo. Nie ma zupełnie sensu wypowiadanie pretensji do kogoś, że "zerwał przyjaźń". Z przyjaźni można odejść w dowolnym momencie i nawet bez tłumaczenia się.

W małżeństwie można łatwiej -- w każdym razie na krótką metę -- manipulować. Jeśli, na przykład, żona robi mężowi systematyczne awantury, a on, mając tego dosyć, wyprowadzi się z domu, żona (żeby nie wiem jaka była jędza) ma prawo domagać się od niego co najmniej pieniędzy na wychowanie dzieci. Na tym (między innymi) polega umowa zawierana przy ślubie. Jeśli mąż znika z horyzontu, żona -- nim zwróci się o pomoc do sądu -- może także, całkiem skutecznie, uruchomić opinię publiczną i spowodować, że mąż wróci do swojej Ksantypy. Ciekawe, że podobne rozgrywki w stosunku do przyjaciół byłyby zupełnie bez sensu i mogłyby odnieść odwrotny skutek. Przyjaźń jest całkowicie dobrowolna i bez zobowiązań.

Jeśli w małżeństwie kobieta chce odzyskać mężczyznę, od którego zależy wychowanie dzieci, można zrozumieć, że czasem nie przebiera w środkach, żeby odzyskać ojca swoich dzieci. Może przy tym pogrzebać nie tylko miłość, ale jakąkolwiek sympatię męża, ale to może dla niej być mniej ważne niż dobro dzieci. Takie postępowanie służy dzieciom i w tym sensie okazuje się skuteczne. Przyjaźń nie znosi przymusu.


Przyjaźń na odległość

Spórzmy teraz na przyjaźń nie związaną z miłością. Czy można przyjaźnić się na odległość z kimś kogo nie zna się osobiście? W internecie staje się to coraz bardziej realne, ale nawet nim powstał internet znane były, szczególnie wśród młodzieży szkolnej przyjaźnie tzw. "pen pal", czyli przyjaźń korespondencyjna. Adresy bywają rozprowadzane przez szkoły lub można je znależć w pismach młodzieżowych. Tina miała w sumie blisko setkę takich przyjaciół, z którymi bez przerwy korespondowała. Potem liczba sie zmniejszyła do kikunastu. Z kilkoma z nich spotkała się osobiście i do tej pory utrzymuje kontakt. Nawet jedna z jej koleżanka z Karaibów byla u nas w Vancouver.

Na pewno można się przyjaźnić na odległość. Oddzielenie strony fizycznej od intelektualnej jest bardzo ciekawym zjawiskiem. Sam mam kilka znajomych osób, których nie znam osobiście, ale utrzymuję interesujace kontakty. Jeden z moich przyjaciół internetowych z Colorado przyleciał kiedyś do Polski (bardziej dla dziewczyny, z którą go skontaktowałem w Łodzi niż dla mnie, ale mogliśmy się dzięki temu poznać). W niektórych sytuacjach wydaje się nawet lepiej, że się nie zna kogoś, bo można skoncentrować się na treści wymienianych informacji a nie na tym jak wygląda. Rodzi się natychmiast pytanie: dlaczego się przyjaźnimy? Czego od siebie oczekujemy?

Czym się różni przyjaźń wyłącznie intelektualna od przyjaźni, w której możemy się spotykać? Na odległość na pewno nie można razem iść na spacer, zaprosić się na obiad, jechać na narty. Może wiele naszych oczekiwań w stosunku do przyjaźni właśnie koncentruje się na fizycznych jej aspektach (nie licząc nawet spraw męsko-damskich). Może mało w gruncie rzeczy mamy zapotrzebowania na intelektualną część przyjaźni?


Wysublimowana przyjaźń

Internet stwarza dobre warunki badania zjawiska przyjazni pozbawionej kontaktu fizycznego. Między różnymi płciami zawsze istnieje potencjalna możliwość pracy dla genów i myślę, że to jednak ma bardzo istotne znaczenie, bo mimo całego zarzekania się, że chodzi tylko o przyjaźń, w momencie kiedy staje się jasne, że "nic z tego nie będzie", przyjaźń się często rozwiewa. Nie ma żadnych wyraźnych przyczyn, ale "po prostu", "jakoś tak" się już nie chce pisać i nie ma czasu...

Z drugiej strony przyjaźnie, które czasem prowadzą do zakochania się mogą kończyć się partnerstwem -- czego namacalnym dowodem jest Tina, która poznała Johna przez internet. Ale wtedy też kończy się kontakt internetowy, bo zamienia się na fizyczny. Nie wyklucza to oczywiście kontynuowania więzi intelektualnej, ale już na zasadach partnerstwa "z krwi i kości" i bezpośrednich rozmów. Temat więzi internetowej -- wyłącznie intelektualnej -- na pewno jest jednym z bardziej fascynujących zjawisk, które rzuca trochę światła na motywy, jakie towarzyszą przyjaźni i miłości. Często możemy sobie zupełnie nie zdawać sprawy z tego co się naprawdę kryje za naszym, takim czy innym, postępowaniem. Dlatego jest wiele kontorwersji na temat internetowych przyjaźni, flirtów, a nawet wirtualnego seksu.

Na pewno można i warto przyjaźnić się głównie w celach intelektualnych. Myślę, że różni sławni ludzie, pisarze czy wynalazcy utrzymywali ze sobą kontakt korespondencyjny i wymieniali się swoimi przemyśleniami. W dosyć wąskim gronie: tylko tych, którzy rozumieli trochę więcej. Ci ludzie potrzebowali się nawzajem do tworzenia wielkich rzeczy. Może to właśnie była cecha decydujaca o ich życiowych osiągnięciach?



TeTa > Polska > Książki > MY > 2.13  Ostatnia zmiana 2002-04-17