Jeśli twoim rumakiem jest pasja, niechaj lejce trzyma rozum. Benjamin Franklin Dziwne słowoOdpowiedzialność to dziwne słowo. Zwykle nie zdajemy nawet sobie sprawy, jak wiele jest myląco różnych jego znaczeń. Nic dziwnego, że narosło tyle nieporozumień wokół odpowiedzialności... Tymczasem odpowiedzialność w tym jednym, istotnym, znaczeniu, któremu chcemy się teraz przyjrzeć jest podstawowym kluczem do sukcesu i samorealizacji. Szczególnie w związkach. W tym istotnym znaczeniu, o którym myślę, odpowiedzialność nie posiada formy przeszłej! Zrozumienie jej sedna i praktyczne zastosowanie w swoim codziennym postępowaniu może zasadniczo zmienić nasze życie. Dlatego warto przyjrzeć mu się naprawdę dokładnie. Otóż nie można być odpowiedzialnym "do tyłu", bo nie można zmienić czegoś, co się już wydarzyło, nie można zmienić przeszłości. Nie można cofnąć czasu. Nie można na przykład najpierw zajść w ciążę, a potem być odpowiedzialnym za niedopuszczenie do zapłodnienia. Albo nie można najpierw się pobrać, a dopiero potem zacząć czuć się odpowiedzialnym za wybór partnera... O dziwo, postępowanie wielu ludzi często wygląda tak, jakby wierzyli, że to jest możliwe! Że można być odpowiedzialnym do tyłu. Na przykład, stwierdzenie: "Powinnam była wyjść za Roberta" świadczy o tym, że jego autorka ulega (świadomie lub nieświadomie) przekonaniu o możliwości ingerowania w przeszłość. Albo okrzyk: "Znowu, cholera, zaspałem", połączony z rzuceniem budzika o podłogę, nie zmieni faktu, że zaspawszy nie jesteśmy już w stanie obudzić się wcześniej (a niszczenie dóbr materialnych przy takiej okazji bywa czasem próbą realizowania swojej domniemanej odpowiedzialności za przeszłość). Nie można w taki sam sposób być odpowiedzialnym za przeszłość, jak za przyszłość. To są dwie zupełnie inne "odpowiedzialności". W odniesieniu do przeszłości słowo "odpowiedzialność" często jest związane z wymierzaniem kary lub (rzadziej) nagradzaniem. Jeśli mówimy, że ktoś jest odpowiedzialny za popełnione przestępstwo lub jakieś niewłaściwe postępowanie, mamy raczej na myśli to, że zasługuje na karę za coś, co się wydarzyło w przeszłości. Ale samego czynu zmienić już nie można, więc "odpowiedzialność" polegać może tylko na kandydowaniu do ukarania (z ewentualnym wymaganiem naprawienia szkody). W tym samym sensie "odpowiedzialność" za coś pozytywnego sprowadza się do kandydowania do nagrody lub pochwały. Patrzenie w przyszłośćZupełnie inaczej ma się sprawa z odpowiedzialnością "do przodu". W stosunku do przyszłości mamy możliwość decydowania, co zrobimy i jak postąpimy. Czy prześpimy się, na przykład, z przygodnie poznaną dziewczyną lub chłopakiem, czy nie. W momencie kiedy taka decyzja jest przed nami, jesteśmy za nią całkowicie odpowiedzialni. Po fakcie, niestety, już nie! Oczywiście w tym drugim, zupełnie innym znaczeniu słowa "odpowiedzialność" tak (czego objawem mogą być ewentualne alimenty lub kuracja), ale to nie jest tyle odpowiedzialność co konsekwencje! Z chwilą kiedy czuję się odpowiedzialny za coś, co ma się wydarzyć, wiem, że powodzenie danego działania zależy ode mnie. To, jak postąpię, co zrobię (i czego nie zrobię), będzie decydowało o sukcesie lub porażce. Za przyszłość jestem rzeczywiście odpowiedzialny i to w stu procentach, bo to ja decyduję, co się stanie. Co prawda już słyszę argument, że przecież nie mamy na wszystko wpływu. Rzeczywiście, zgadzam się, że wiele spraw w życiu jest od nas niezależnych, np. pogoda, nieprzewidziane okoliczności, decyzje innych ludzi. Ale w sprawach, na które mamy wpływ, jesteśmy w dalszym ciągu w stu procentach odpowiedzialni za swoje postępowanie. Unikanie odpowiedzialności polega na unikaniu podejmowania decyzji, które do nas należą. Często wygodniej jest udawać, że coś ode mnie nie zależy albo że "nie mam czasu" na zastanowienie się, albo po prostu mówię sobie: "Nie chcę o tym myśleć". Wtedy właśnie nie jestem w pełni odpowiedzialny za siebie. Oddaję komuś innemu możliwość decydowania o moim życiu. Rezygnuję z życia całą jego pełnią, a co za tym idzie, rezygnuję z wolności. Bo wolność to odpowiedzialność. Wiem, że w tej chwili w kółko powtarzam to samo, tylko nieco innymi słowami, ale czuję się odpowiedzialny za sprowokowanie do odkrycia przez Ciebie czegoś niezwykle istotnego, co jeśli jeszcze tego nie odkryłeś może zasadniczo zmienić Twoje życie: Za przeszłość nie jesteśmy wcale "odpowiedzialni", możemy co najwyżej "ponosić konsekwencje" swoich czynów. Nic już nie możemy zrobić "do tyłu". Możemy tylko wyciągnąć dla siebie wnioski i czegoś się nauczyć na przyszłość. W związku z przeszłością jesteśmy odpowiedzialni tylko za przyszłość. Za to jak (być może) inaczej będziemy postępowali. Odpowiedzialność za czyny już popełnione sprowadza się tylko do odpowiedzialności za przyszłość, za to, co w związku z tym zrobimy od tej chwili, w tej sytuacji, w której aktualnie jesteśmy, z nową, dopiero co zdobytą, wiedzą. Dobrze jest nauczyć się tak patrzeć na całą kwestię odpowiedzialności i tylko w tym sensie używać tego pojęcia, jako odpowiedzialności za przyszłość, za to, co robimy w danym momencie i zrobimy w przyszłości. Nie jesteśmy bowiem w stanie zmienić tego, co się już wydarzyło. Do przeszłości możemy się tylko przyznawać (lub nie) oraz możemy być odpowiedzialni za konsekwencje płynące z popełnionych błędów, ale nie za to, czego zmienić nie możemy. Do nieplanowanego dziecka możemy się przyznać (a jak nie, to są metody badania DNA), ale nie możemy tego dziecka "cofnąć". Konsekwencje możemy, owszem, ponosić, ale odpowiedzialność ponosimy za to, co zrobimy z tym dzieckiem w przyszłości. W znanej opowieści o ukąszeniu przez węża, bieganie za nim ze złością i usiłowanie ukarania go nam nie pomogą. Odpowiedzialny człowiek koncentruje się wtedy wyłącznie na sobie i myśli o tym, co zrobić, aby jad go nie zatruł. Myśli do przodu. Ciekawe, że to drugie znaczenie słowa "odpowiedzialność" (o którego nieużywanie od dzisiaj proszę), czyli odpowiedzialność za przeszłość, jest w stosunku do innych stosowane na ogół w odniesieniu do rzeczy złych, a nie pozytywnych. Mówimy na przykład, że ktoś jest odpowiedzialny za spowodowanie wypadku, ale za zasługi raczej nie jest "odpowiedzialny", tylko je po prostu "ma". Natomiast w stosunku do siebie jest na ogół odwrotnie: uważamy się "odpowiedzialni" za to, co pozytywne, na przykład: "Byłem odpowiedzialny za pracę dwustu podległych mi osób", choć o kimś innym raczej powiemy, że po prostu kierował dwustuosobowym zespołem. Manipulacja odpowiedzialnościąUżywając słowa "odpowiedzialność" w stosunku do przeszłości mamy na myśli bardzo różne sprawy. Ta wieloznaczność nie jest przypadkowa, bo znakomicie ułatwia manipulowanie poczuciem winy. Tymczasem mówiąc o odpowiedzialności za popełnione grzechy możemy mieć tylko na myśli odpowiedzialność za ich ewentualne naprawienie w przyszłości. Jest to zawsze dość kontrowersyjny temat na moich kursach. Pierwsza kontrowersja dotyczy "odpowiedzialności" za przeszłość. Fakt, że przeszłości zmienić nie można, wydaje się bezsporny, ale nawyk myślenia kategoriami winy bywa bardzo głęboki. Logicznie rzecz biorąc, osoba, która mówi komuś "czeba było" (nawet, jeśli elegancko powie "trzeba było"), jest nienormalna! Przecież nie można od nikogo żądać, aby zmienił przeszłość. A jednak często tak postępujemy. Powtarzanie komuś po raz sto pięćdziesiąty ósmy, że "trzeba było", może być bardzo skuteczne, jeśli dana osoba nie zdaje sobie dokładnie sprawy, na czym polega manipulowanie poczuciem winy. Nic dziwnego, że czasem, na mniejszą skalę (szczególnie w układzie partnerskim), próbujemy wdrożyć upiorne wizje Orwella... Egzekwowanie "odpowiedzialności" za pomocą mówienia komuś "trzeba było" jest manipulacją. Nikt nie może być odpowiedzialny za coś, nad czym nie ma (już) kontroli. Może być tylko odpowiedzialny za wyciągnięcie (i to tylko dla siebie!) wniosków z danego doświadczenia. Sto procentDruga kontrowersja związana z pojęciem odpowiedzialności ma charakter ilościowy. W jakim stopniu jesteśmy odpowiedzialni? Często zadaję słuchaczom pytanie, w ilu procentach czują się odpowiedzialni za swój związek. Z reguły znajduje się kilka osób, które twierdzą, że 50 proc. (a ja tylko na to czekam...), niektórzy są skłonni przyjąć 60 proc., a nawet 80 proc., ale niewiele osób jest przekonanych, że są w 100 proc. odpowiedzialni za swój związek. Czasem wywiązuje się długa (a nawet zacięta) dyskusja na ten temat. Bo jak można zakładać, że jestem całkowicie odpowiedzialny? Przecież "ta druga strona" też powinna być odpowiedzialna! To, że mój związek jest w stu procentach MOIM związkiem, jest jedną z ważniejszych koncepcji, którą trzeba zrozumieć, jeśli chce się mieć udane małżeństwo. To, że mam partnerkę, nie zmienia faktu, że jest to MÓJ związek. Ona ma swój, a ja mam swój... Ona też może się czuć w stu procentach odpowiedzialna za SWÓJ związek, bo każdy ma to, na co zasługuje :-) Oczywiście jest też NASZ związek, ale przyjęcie stuprocentowej odpowiedzialności za jego losy powoduje dwie brzemienne w pozytywne skutki konsekwencje: po pierwsze, rezygnuję z szukania winy i koncentruję się na szukaniu rozwiązań; po drugie, zgadzam się, że tylko ode mnie zależy sukces naszego partnerstwa, czyli nie ma takiego problemu, od rozwiązania którego mógłbym się czuć zwolniony.
- Józek, Basia jest w ciąży. Uwaga na językTrzecia kontrowersja na kursach dotyczy dzielenia włosa na czworo, czyli "po co tyle o tym mówić"? Język, jakim się posługujemy, często przeszkadza nam w prawidłowym myśleniu. Zupełnie nieświadomie ulegamy manipulacji i złym nawykom. Przekonanie o "odpowiedzialności" za przeszłość może łatwo sprowadzić się do destrukcyjnego poczucia winy, które samo w sobie niczego nie naprawia. Objawia się wtedy tendencja do szukania winnych, zamiast szukania rozwiązań. Nie jestem odpowiedzialny za przeszłość, jako że jej już nie mogę zmienić. Jestem natomiast odpowiedzialny za przyszłość, całą i zawsze, i to w stu procentach. Nawet w sprawie alimentów: jestem odpowiedzialny TYLKO za ich płacenie, a nie za to, że kiedyś, być może, zbyt lekkomyślnie się zachowałem. Szukanie winnych oznacza patrzenie wstecz. Prawdziwa odpowiedzialność patrzy zawsze do przodu. I tylko w takim znaczeniu powinno się używać tego słowa. |
TeTa > Polska > Książki > MY > 2.8 | Ostatnia zmiana 2002-04-17 |