Polska > Książki > Elementarz > 18  System TeTa
18. Partnerstwo
Przed dziećmi

Nawet po formalnym założeniu rodziny za pomocą ślubu okres przed posiadaniem dzieci może jeszcze ewentualnie być wykorzystany na ostateczne sprawdzenie, czy mąż lub żona są rzeczywiście tymi towarzyszami życia na zawsze. Jeśli coś nie gra i dochodzisz do wniosku, że chcesz się rozwieść, jest to ostatnia szansa, żeby to zrobić. Z chwilą pojawienia się dzieci (jak wspomniałem w poprzednim rozdziale) dobrowolnie zamykasz się w więzieniu. Oczywiście posiadanie dzieci jest wspaniałe i daje mnóstwo radości; w tym sensie jest więc przeciwieństwem więzienia (gdzie z założenia ma być nieprzyjemnie) - ale dobrze jest nastawić się, że przez następne 18 lat będziemy oddani dzieciom i celem numer jeden będzie ich wychowanie.

Po dzieciach

Dopiero z chwilą, kiedy dzieci są odchowane, pojawia się następny etap, w którym ciśnienie programów genetycznych może powodować problemy. Znika argument obowiązku wychowania i program genów puka do drzwi bardzo głośno. Często mówi się, że biologicznie jesteśmy zaprogramowani tylko na około siedem lat pozostawania w jednym związku. Tyle mniej więcej wystarcza, aby dzieci biologicznie mogły już przetrwać same. W interesie genów leży zaś, aby tatuś zapładniał nowe (młodsze) mamusie. Ta wewnętrzna potrzeba seksu z nowymi kobietami jest widoczna gołym okiem u heteroseksualnych mężczyzn. Są to olbrzymie siły, które popychają nas do różnych, często bardzo szalonych kroków...

Jednakże, podczas gdy mężczyzna dąży do kontaktu z nowymi kobietami, potencjalnymi matkami jego potomstwa, kobieta dąży do zatrzymania (odpowiednio dobrego) mężczyzny i posiąścia go jako ojca swojego potomstwa. Są to sprzeczne interesy i wynikają z nich różne potrzeby, które, na dodatek, z wiekiem coraz silniej domagają się spełnienia. Potrzeba mężczyzny, by rozsiewać swoje geny i uganiać się za młodymi dziewczynami, staje się często groteskowa. Podobnie u kobiety groteskowo może wyglądać zaspokajanie potrzeby całkowitego zawłaszczenia mężczyzny. Literatura pełna jest historii ilustrujących te zjawiska, a każdy, zapewne, obserwował je także we własnym otoczeniu.

Jeżeli kobieta będzie usiłowała coraz intensywniej wiązać mężczyznę i zapewnić sobie go na wyłączność, może robić to najróżniejszymi metodami. Widziałem, jak odbywało się to u moich rodziców. Mama demonstrowała swoją zazdrość bez najmniejszego zażenowania przed dziećmi, praktycznie na co dzień (wtedy wydawało mi się, że widocznie tak to musi normalnie wyglądać w małżeństwie; dopiero dużo później odkryłem, że wcale niekoniecznie). Olbrzymia zazdrość mojej matki objawiała się bardzo nieprzyjemnymi wybuchami, reakcja zaś ojca była taka, że przez cały czas usiłował udowadniać, iż jest w porządku, jest wierny i uczciwy. To napięcie było nie do zniesienia nawet dla dzieci, a co dopiero dla niego.

Jako normalny mężczyzna miał na pewno różne pokusy i różne okazje, w których atrakcyjne kobiety musiały go interesować. Nie wiem, jak daleko przesłuchania matki były oparte na faktach, ale te są takie, że ojciec umarł młodo i niewątpliwie atmosfera stałego napięcia oraz poczucia winy, że podobają się mu inne kobiety, wpłynęła na jego szybsze odejście z tego świata. Nie mam co do tego wątpliwości. Można to zaobserwować w różnych małżeństwach i być może na tym polega tajemnica, dlaczego mężczyźni statystycznie żyją krócej od swoich żon? Jeżeli mężczyzna chce być uczciwy i zaczyna wierzyć, że dzieje się w nim coś złego, wówczas zaczyna się tym dręczyć, traci energię i zapał do życia i prędzej czy później zadręcza się na śmierć. Może jeszcze próbować uciekać w chorobę, alkohol lub inne nałogi, nim całkowicie się zniszczy. Ta ucieczka może być dodatkową destrukcyjną siłą.

Trzy modele

Jest to jeden z możliwych modeli. Poczucie winy działa z wielką mocą. Na dodatek -- nie demonizujmy -- nie musi być zaszczepione u mężczyzny przez zazdrosną żonę; może wynikać z własnych przemyśleń, kiedy człowiek źle się czuje ze swoimi potrzebami seksualnymi, które odbiera jako coś brzydkiego, grzesznego, niepotrzebnego i bezsensownego. W tym wypadku dążenie kobiety do posiąścia mężczyzny na własność prowadzi do tego, iż ten w ten czy inny sposób od niej odchodzi, choćby wręcz żegnając się z tym światem.

Inny model może być taki, że mężczyzna jest odporny na wyrzuty sumienia, zaspokaja swoje potrzeby gdzieś po cichutku i w taki sposób, że nikt do nikogo nie ma pretensji, a wszyscy są radośni, zadowoleni i szczęśliwi. Przypuszczam, że bardzo wielu tak robi, chociaż w praktyce, prędzej czy później, zwykle jakiś przypadek go dekonspiruje, żona dowiaduje się o wszystkim i dochodzi do wybuchu. To, o czym się żona "dowiaduje", może obejmować bardzo zróżnicowaną gamę informacji, począwszy od ukrywanego przed nią cygara (w stylu pana Dulskiego) poprzez kolekcję zdjęć pornograficznych lub szokujących przyrządów do zaspokajania fantazji seksualnych aż po drugą rodzinę z dziećmi w innym mieście.

Być może program ma to tak zapisane, że realizowanie sprzecznych potrzeb kobiety i mężczyzny powinno być trzymane w tajemnicy? To znowu jest niesprawiedliwie dla kobiet, bo raczej trudno ukrywać, że się jest panią Dulską, podczas gdy wielu mężczyzn skutecznie ukrywa swoje przygody i kochanki. Wygląda zresztą na to, że to jest także zapisane w programie: kilku moich znajomych twierdzi, że sam fakt ukrywania się (gdzie są, z kim itp.) wyraźnie sprawia im dodatkową przyjemność z uganiania się za spódnicami.

Jeszcze inny model może polegać na realizowaniu swoich potrzeb w porozumieniu z partnerem. Ale tu jest duża trudność, bo potrzeby te są zasadniczo różne: możliwość interesowania się innymi kobietami u mężczyzny jest sprzeczna z potrzebą poczucia posiadania swojego mężczyzny u kobiety. Już samo usiłowanie rozmawiania na temat potrzeb mężczyzny może wyzwalać w kobiecie olbrzymi sprzeciw, uniemożliwiający zwerbalizowanie tego, co mężczyzna czuje. Szczera rozmowa może pogłębić zazdrość i pogorszyć sytuację. Model ten jest więc najtrudniejszy do zrealizowania, ale nie beznadziejny. Kluczową sprawą jest obopólna chęć poznania tego, co autentycznie przeżywamy i czujemy. Bardzo pomocne w pracy nad takim dojrzałym partnerstwem mogą być 12-godzinne sesje polecane przez Nathaniela Brandena (o których piszę szerzej w książce "MY").

To są trzy możliwości. Czy są inne? Założę się, że jeśli jesteś kobietą, powiesz w tym momencie: Jak to? Co tu wydziwiać z trzema modelami i nie zauważać najprostszego rozwiązania: Czy mężczyzna nie może po prostu być wierny? Tu właśnie jest pies pogrzebany: jesteśmy tak różnie zaprogramowani - kobiety i mężczyźni -- że samo zrozumienie tych różnic jest trudne. Oczywiście, że mężczyzna może być wierny, jeśli włoży w to wiele wysiłku. A czy kobieta, odwrotnie, nie może "po prostu" zgodzić się, że będzie jedną z haremu? Nie? Dlaczego?

Wiele małżeństw, szczególnie po odchowaniu dzieci, program popycha do rozejścia się. Wtedy mężczyzna może szaleć z najróżniejszymi partnerkami, uprawiać seks, z kim chce i kiedy chce. Nie musi się tłumaczyć ani czuć winny. Oczywiście, nie ma zamiaru z nikim się żenić. Za bardzo sobie ceni wolność. I dopiero wtedy wygląda żałośnie, ostatnie lata życia spędzając jako niewolnik programu na ślinieniu się do zainteresowanych jego doświadczeniem i pieniędzmi młodych dziewczyn. Chociaż nie wiadomo, czy bycie Dulskim nie jest jednak jeszcze żałośniejsze. Tak czy inaczej, w tym miejscu nareszcie pojawia się trochę sprawiedliwości dla kobiet, którym program pozwala starzeć się z godnością jako, na ogół cenionym w rodzinie, doświadczonym babciom. Była to garść uwag związanych z różnymi modelami partnerstwa, któremu poświęciłem osobną książkę pt. "MY". Partnerstwo to przede wszystkim wspólne stawianie celów, wzajemna pomoc w ich osiąganiu, patrzenie w przyszłość i synergia dwóch osób (wspólne działanie, które umożliwia robienie rzeczy niemożliwych do dokonania w pojedynkę).

Na temat dzieci również znajdziesz więcej w książkach "JA" i "MY". Następny rozdział podaje tylko zasadnicze prawdy niezbędne w tym "elementarzu życia".

TeTa > Polska > Książki > Elementarz > 18  © Tadeusz Niwiński, Canada, 2003-09-07