Polska > Książki > Elementarz > 12 | System TeTa |
Czym właściwie jest dusza? Z definicji niematerialna, jak się ma do naszego JA, umysłu i rozumu? Czy w naszym wnętrzu nie zaczyna się robić zbyt duży tłok? Przecież można sobie wyobrazić, że mamy w środku różnych "lokatorów". Sam nabroiłem nieco w książce "JA" pisząc o hawajskim modelu huny, według którego mamy JA świadome, podświadome i nadświadome. Na rysunku w książce "JA" mieszkają one na trzech poziomach: to najwyższe JA widzi najwięcej, ale może komunikować się z JA na parterze tylko poprzez podświadomość, która "mieszka w piwnicy". Piękny model, choć nie powinien nikogo upoważniać do szukania wymówek czy "uzasadnień" swojego postępowania w rodzaju "podświadomość mi tak mówiła". Piszę o tym głównie dlatego, że w praktyce, niestety, często się z takimi wykrętami spotykam. Podobnie istnieją różne aspekty osobowości człowieka, jak wewnętrzne dziecko, wewnętrzny obraz ojca i matki itd. To też mogą być pożyteczne modele, pomagające w lepszym poznawaniu siebie, a co za tym idzie, w podejmowaniu lepszych decyzji i w lepszym samopoczuciu. |
Niezależnie jednak od różnych "głosów wewnętrznych", JA jest tylko jedno. Zawsze ostatecznie podejmujemy przecież jakąś jedną decyzję i postępujemy tylko w jeden sposób. Moglibyśmy postąpić inaczej (i może następnym razem w podobnej sytuacji zachowamy się inaczej), ale nie można w tej samej chwili, "równolegle" postępować na różne sposoby. Możliwość "równoległego" życia jest od dawna frapująca dla myślących ludzi i znalazła odbicie w literaturze. Wokół tego tematu krążą też różne filmy Kieślowskiego. Także film "The Sliding Door" poświęcony jest fantazji "co by było, gdyby" i obserwowaniu, jak różnie mogą potoczyć się losy tych samych ludzi. Na pewno są to dzieła, które mogą inspirować do zastanowienia się nad życiem, i warto poświęcić im uwagę, ale wiemy doskonale, że nie unikniemy odpowiedzialności za to, że postępujemy właśnie tak, a nie inaczej. Traktowanie siebie jako siedziby różnych istot, nad którymi nie mamy władzy, jest może wygodne, dając możliwość zrzucania odpowiedzialności za to, co robimy, ale nie prowadzi do niczego konstruktywnego. Jeśli udało Ci się przekonać swoje otoczenie, że to nie TY, tylko różne istoty w Tobie, Tobą kierują i w związku z tym nie ponosisz odpowiedzialności za swoje czyny, to gratuluję sprytu. Są ludzie, którzy nawet (o dziwo, skutecznie) wykorzystują tę technikę do uniknięcia kary w sądzie. |
Dzielenie JA na drobne jest często stosowane jako wykręt, aby nie akceptować rzeczywistości. Spotkałem się, na przykład z następującym "uzasadnieniem" niemożności przebaczenia swojemu ojcu. Otóż człowiek ta uważa, że przebaczanie jest czynnością obejmującą dwie różne sfery jego osoby: umysł i duszę. W umyśle można zrozumieć, że wybaczenie to wyrzucenie ze swojej duszy urazy, ale uraza siedzi właśnie w duszy i nie chce wyjść. A na to, jakoby, nic już nie można poradzić. Dyskusje na temat różnic między umysłem i duszą można ciągnąć w nieskończoność i dochodzić do formułowania zupełnie absurdalnych stwierdzeń. Niemniej JA jestem tylko jeden! Człowiek nie może jednocześnie podjąć dwóch różnych decyzji. Nie można mieć też dwóch różnych sądów, bo tylko jeden z nich wpływa na to, co zrobimy, więc ten drugi się nie liczy, nie jest nasz w tym momencie. Ten drugi może być tylko rozważaną ewentualnością, ale decyzja jest w końcowym efekcie jedna. Albo wyrzucam urazę do ojca, albo nie. Nie można jednocześnie w jednym miejscu naszego JA mieć urazę, a w innym nie. To jest tylko wygodne unikanie odpowiedzialności za to, co robimy -- bo z jednej strony tak, ale z drugiej strony nie... |
To, czy mam urazę, czy nie, można sprawdzić analizując, co robię (na przykład czy idę odwiedzić tę osobę, czy nie). I nieważne, gdzie "to" siedzi: w umyśle, mózgu, sercu, duszy czy "pod sufitem" - obojętne, jak to nazwiemy, JA jest tylko jedno. Nasze postępowanie jest jedno. I właśnie to postępowanie można -- i warto -- obserwować. Dla mnie wydaje się to tak oczywiste: mamy jedną duszę, jedno JA. Usiłowanie wciągnięcia w rozważania serca, rozumu, energii, intuicji, wolnej woli, przeznaczenia, kosmosu, misnatyki, a nawet profesora Dońdy -- nic nie zmienia i niczego nie wyjaśnia. Bo JA jest jedno! Odpowiedzialne za całokształt. I to jest właśnie ta, decydująca o wszystkim i ponosząca konsekwencje naszych decyzji, dusza. W sumie bardzo prosta koncepcja, która pozwala wziąć całkowitą odpowiedzialność za siebie. Jeśli wolisz, nazywaj ją "zintegrowaną duszą" albo "jedyną duszą", albo po prostu JA. Rzecz w tym, żeby nie dać się zwieść językowi, który najwyraźniej prowokuje nas do udawania, że jest jakaś ucieczka od odpowiedzialności za swoje życie. Przyjrzyjmy się jeszcze innym popularnym wykrętom od brania całkowitej odpowiedzialności za siebie. |
TeTa > Polska > Książki > Elementarz > 12 | © Tadeusz Niwiński, Canada, 2003-09-07 |