Polska > Książki > Elementarz > 1 | System TeTa |
Radość jest niezwykłym składnikiem życia. Brak radości życiowej często objawia się w postaci depresji. Stanowi ona jeden z większych problemów współczesnego człowieka. Depresja to chroniczny niedobór radości. Niemal tak jak powietrze, do życia człowiekowi potrzebna jest radość. Skąd się bierze radość? To stan zadowolenia, który wynika z określonej sytuacji życiowej. Jesteśmy wyposażeni w system chemicznie reagujących związków, które informują organizm o okolicznościach, w jakich się znajdujemy. Innymi słowy, czy jest dobrze czy źle. |
Dziś stosunkowo dobrze już rozumiemy, na jakiej zasadzie ból i przyjemność, radość i smutek funkcjonują fizycznie w naszym organizmie. Wiadomo, że różne radosne stany, z euforią włącznie, mogą być wywoływane pewnymi związkami chemicznymi, takimi jak alkohol czy narkotyki. Istniejące w naszym ciele receptory przygotowane są do odbierania tych związków chemicznych jako sygnału, że "jest dobrze". Człowiek odkrył, jak można pobudzać te receptory za pomocą środków wprowadzanych z zewnątrz - i niestety rozwinął olbrzymi przemysł na tym oparty.
Sławne do dziś jest wstrząsające doświadczenie wykonane dość dawno temu na myszach. Za pomocą elektrody wszczepionej do mózgu myszy można było pobudzać jej ośrodek przyjemności. Mysz tę umieszczono w klatce, w której znajdował się pedał, za pomocą którego elektroda była włączana. Mysz szybko odkryła, że naciskanie pedału powoduje przyjemność i od tej pory nic innego jej nie interesowało. W klatce pełnej żywności zdechła z głodu i wycieńczenia. Podobnie metody sztucznego pobudzania receptorów przyjemności w mózgu odkrywają narkomani i alkoholicy. Oczywiście, receptory odpowiedzialne za wytwarzanie dobrego nastroju i poczucia radości nie są tam od parady. Jesteśmy tak zaprojektowani, aby odczuwać ból, kiedy robimy coś niepożądanego, a przyjemność i zadowolenie, kiedy robimy coś dobrego i pożądanego. Są różne rodzaje przyjemności. Jedzenie i seks, na przykład, mogą wywoływać bardzo silną przyjemność. W ten sposób nasz program genetyczny zapewnia nam (a właściwie głównie naszym genom) przetrwanie. Często zatem z zaspokajaniem podstawowych potrzeb wiąże się duża przyjemność i poczucie radości. |
Są też bardziej wyrafinowane metody popychania nas do robienia dobrych rzeczy.
Skąd wiadomo, że są "dobre"? Dla kogo "dobre"? Otóż skomplikowany program genów ma na uwadze nie tylko dobro jednostki, ale także (a czasami przede wszystkim) dobro naszych bliźnich i dobro społeczeństwa, w którym żyjemy. Dlatego robienie rzeczy społecznie pożytecznych, rzeczy na wielką skalę, powoduje ten bardziej wysublimowany rodzaj radości, jakim jest poczucie spełnienia. Osiągnięcia poparte uznaniem innych ludzi w jakiś (nie do końca jeszcze zrozumiały) sposób powodują wydzielanie substancji chemicznych, które wędrują do mózgu, aby poinformować, że teraz "jest dobrze" (czyli uruchamiają poczucie przyjemności). I czujemy się doskonale. Każdy chyba doznał takich momentów w życiu, kiedy czuł się wspaniale po odebraniu nagrody, zakończeniu jakiegoś dzieła, urodzeniu dziecka, dokonaniu odkrycia. Osiąganie pożądanych rezultatów z reguły wiąże się z poczuciem przyjemności i radości. To poczucie radości jest niezależne od wieku i posiadanej wiedzy: już na twarzy małego dziecka uczącego się chodzić daje się wyraźnie zauważyć radość z postawienia pierwszych samodzielnych kroków. Są też biologiczne metody poprawiania swojego samopoczucia na co dzień, które warto znać. Na przykład stwierdzono, że wystawianie się na słońce na kilkanaście minut dziennie działa bardzo korzystnie. Dobrze też podobno robi podnoszenie rąk z odsłoniętymi pachami - stąd popularna postawa "myśliciela przy biurku" z dłońmi splecionymi z tyłu głowy. Niedawno słyszałem o badaniach, w których odkryto, że męski pot ma w sobie feromony (niewyczuwalne zapachowo związki chemiczne), które dobrze działają na samopoczucie kobiet. Kobiecego potu jeszcze nie badano, ale czuję, że też coś w nim jest... |
Smutek jest informacją odwrotną. To sygnał, że jest źle i że coś trzeba zmienić. Smutek może wynikać z niskiego samouznania i braku wiary we własne możliwości. Zwykle wiąże się z poczuciem bezsilności. Tutaj nasz program genetyczny okazuje się okrutny, bo osoby w depresji i załamane łatwo zapadają na różne, nierzadko śmiertelne choroby i wykazują tendencje samobójcze. Jest w tym pewien wyrachowany sens: "skoro czujesz się niepotrzebny, to pewnie nic nie wnosisz do społeczeństwa, w którym żyjesz, więc lepiej idź się zabij". Trzeba pamiętać, że możliwości wyżywienia ludzkości były na przestrzeni całej historii bardzo ograniczone; dopiero, stosunkowo niedawny, rozwój techniczny sprawia wrażenie (a i to tylko w bogatszych krajach), że jedzenia jest pod dostatkiem dla wszystkich. Stąd prosta zależność: czujesz się nieprzydatny, to lepiej umieraj, przynajmniej w ten sposób zwiększysz szanse przetrwania innym. Czujesz się kochany i potrzebny - żyj, ciesz się i czym chata bogata, tym rada!
Poczucie radości jest silnie związane z odczuciem stopnia przydatności dla społeczeństwa, w którym się żyje. Paradoksalne przy tym jest, że nikt z zewnątrz tego obiektywnie nie weryfikuje. Odczucie jest całkowicie indywidualne i subiektywne.Co można zrobić z poczuciem małej przydatności społecznej? Najlepiej zabrać się do roboty! Odnaleźć swoje (być może do tej pory ukryte) talenty i działać, tworzyć, budować. Im większy rozmiar planów popartych działaniem, tym lepiej. To jest bardzo prosta zasada, ale bardzo niewielu ludzi chce ją zrozumieć. |
Można też zmieniać poczucie małej przydatności społecznej przez wmawianie sobie, że jestem doskonały. Stąd popularne metody polepszania samopoczucia przez wysyłanie sobie całusów do lustra, wchłanianie w siebie kosmicznej energii (o wysokich wibracjach), wiara w bezwarunkową miłość Jezusa albo cuda Sai Baby. Na krótką metę metody te działają dość skutecznie, ale jeśli nie prowadzą do rzeczywistych rezultatów, to na dłuższą metę oszukiwanie siebie samych, że czekanie na cud może zastąpić autentyczny wkład pracy, na ogół nie działa. |
Jest jeszcze inna metoda rozwiązywania problemu. Podobnie jak odkryto, że narkotyki działają na polepszenie humoru (chociaż przy okazji niszczą zdrowie), odkryto również środki chemiczne, które zmieniają pracę mózgu osoby cierpiącej na depresję. Preparaty te używane są dzisiaj dość powszechnie do "rozwiązywania" problemu, chociaż coraz częściej słyszy się o badaniach, z których wynika, że niektóre środki antydepresyjne powodują problemy z układem krążenia i zwiększają tendencje samobójcze. No, to dziękuję za taką poprawą samopoczucia! Logicznie rzecz biorąc, reperowanie tego, co się dzieje w umyśle człowieka, za pomocą pastylek przypomina trochę usiłowanie zreperowania komputera za pomocą młotka. Nie zdziwię się, jeśli za kilkadziesiąt lat będziemy patrzyli na leczenie depresji stosowanymi dzisiaj środkami farmakologicznymi tak, jak na wkładanie ongi do pieca czy egzorcyzmy. |
Jeśli radość bierze się z osiągnięć, to najlepszą receptą na zwiększanie radości życiowej jest... zabranie się do roboty. Znalezienie sensu i celu życia. Robienie czegoś, co sami uznajemy za ważne i potrzebne. Co naprawdę jest ważne, wynika zawsze z subiektywnej oceny, niemniej jest mnóstwo metod rozpoznawania, czy to, co robimy, jest "dobre". Jednym z najlepszych sposobów poznawania pozytywnych skutków swojego działania są radosne twarze ludzi, którzy są nam za coś wdzięczni. Albo listy od zadowolonych czytelników, którzy piszą, jak pod wpływem przeczytanej książki zmieniło się ich życie... (tak na marginesie, adres: ono@teta.ai bardzo łatwo zapamiętać :-). Warto postanowić, że będzie nam dobrze w życiu. Wygląda to trochę nieprawdopodobnie, ale to może być świadoma decyzja: chcę być szczęśliwa, zadowolona i radosna. Nie twierdzę, że samo podjęcie takiej decyzji wystarczy, ale od tego trzeba zacząć. Jeśli radość stanie się naszym świadomym celem, o wiele łatwiej będzie nam odkryć, co i jak powinniśmy robić w życiu. A jeśli jest nam smutno, najlepiej przypomnieć sobie werset z Biblii (Mat. 5:4): "Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni" albo w innej wersji (Łuk. 6:21): "Błogosławieni wy, którzy teraz płaczecie, albowiem śmiać się będziecie". Po smutku zwykle przychodzi radość. Dzięki smutkowi łatwiej ją nawet doceniać. Wielu ludzi dopiero pod koniec życia zaczyna zastawiać się nad tym, ile było dobrych rzeczy w ich życiu, których nie zauważali. Dlatego warto nauczyć się dostrzegać pozytywne i dobre rzeczy na co dzień. Możesz już teraz na chwilę przerwać czytanie i wyrazić swojej najbliższej osobie zadowolenie, że jest z Tobą. Fakt, że trzeba doceniać to, co mamy, jest jedną z podstawowych rzeczy, które warto w życiu wcześnie zrozumieć. Co jeszcze warto zrozumieć? |
TeTa > Polska > Książki > Elementarz > 1 | © Tadeusz Niwiński, Canada, 2003-09-07 |