Po przedstawieniu generalnej koncepcji JPR, chcę zacząć od pewnych założeń, które proponuję przyjąć od samego początku. Po pierwsze, proponuję, żebyśmy założyli, że poszukiwanie Jedynej Prawdziwej Religii ma sens. Niezależnie od tego, co wspólnie odkryjemy, każdy z nas będzie miał okazję do lepszego zrozumienia świata, w którym żyjemy i lepszego zrozumienia innych ludzi. Takie zrozumienie na pewno może być bardzo pomocne w tworzeniu lepszego życia dla siebie i dla innych - na tym świecie oraz (tylko dla wierzących w inne życia) po śmierci. Po drugie, proponuję abyśmy założyli, że Bóg istnieje. Wiem, że dla wielu ateistów jest to trudne do przełknięcia, ale proszę chwileczkę poczekać. Bóg na pewno istnieje w tym sensie, że są ludzie, którzy w Niego wierzą. Tak jak istnieje kwadrat, mimo, że jest pojęciem abstrakcyjnym i niematerialnym, tak na pewno istnieje pojęcie Boga. W tym sensie możemy się wszyscy zgodzić, że Bóg istnieje. Jeśli osoba wierząca spotyka się z niewierzącą, nie może dojść do porozumienia, głównie dlatego, że różnią się w zasadniczych założeniach: jest Bóg czy go nie ma. Jedyna "dyskusja" sprowadza się do tego, że każdy wie swoje... Żeby sprawę jeszcze więcej zagmatwać, do tego dochodzą niezdecydowani, którzy twierdzą, że to właśnie oni mają rację (jakby niezdecydowanie było największą cnotą). Założenie, że Bóg istnieje może wszystkich pogodzić o tyle, że możliwa będzie dyskusja na równych prawach. Nikt nie będzie (bo każdy może) twierdzić, że jego Bóg mu coś objawił. W ten sposób będziemy mieli autentyczną wymianę poglądów, a nie zarzucanie się "pewnikami" tej czy innej religii. Każdy z nas ma jakąś wizję świata i rzeczywistości, w której żyjemy. Każdy myślący człowiek ma jakiś system wartości, który w swoim życiu stosuje. W naszej Religii przez duże R chodzi głównie o odnalezienie wspólnych wartości i sformułowanie recepty na szczęśliwe i wartościowe życie. Chodzi nam o wydobycie z różnych religii (czy sposobów widzenia świata) tego, co jest w nich wspólne i uniwersalne. W miarę jak będziemy odkrywali uniwersalne wzorce życiowe, nie ma znaczenia czy życie według nich będziemy nazywali chwaleniem Boga, czy szacunkim dla samego siebie. Ważne, żebyśmy je odkryli i: albo dostali się do Nieba i zasłużyli na życie wieczne (dla wierzących), albo żyli w przekonaniu, że możemy śmiało spojrzeć w oczy temu stworzeniu w lustrze (dla niewierzących). Niezdecydowani znowu będą mieli najlepiej, bo będą szczęśliwi za życia, "a jak by co", to i tak trafią do Nieba. Oczywiście przy założeniu, że wszyscy z wyżej wymienionych będą żyć według odkrytych przez nas zasad naszej wspólnej Religii. Pytanie do niewierzących i niezdecydowanych: Czy dla ułatwienia dyskusji możecie wyobrazić sobie, że macie "swojego" Boga, który "chce" abyście postępowali tak, a nie inaczej? Innymi słowy, czy zasady moralne, jakie wyznajecie, można (poetycznie) nazwać zasadami danymi przez Waszego Boga? Jeśli tak, to możemy się porozumieć. Każdy będzie rozumiał "swojego Boga" po swojemu, ale będziemy mieli współny język do poszukiwania odpowiedzi na pytanie co jest dobre, a co złe. I wreszcie trzecie założenie: wszyscy autentycznie chcemy odnaleźć prawdę o świecie, w którym żyjemy, o rzeczywistości, która nas otacza. Chcemy odnaleźć najlepszy sposób na życie. Chcemy żyć w zgodzie i harmonii z innymi, cieszyć się życiem, uczyć nowych sposobów realizowania swoich zdolności i możliwości oraz rozumieć dlaczego właśnie tak, a nie inaczej warto żyć. Czeka nas potężna praca... Mam nadzieję, że jak się wieść rozniesie o naszym ambitnym przedsięwzięciu zjednoczenia ludzi na świecie, to będziemy tu mieli sporo tęgich umysłów. A jak nam się nie powiedzie? To i tak będziemy mieli wspaniałą przygodę intelektualną i tego nam nikt nie zabierze. :-) Tadeusz Niwiński |
powrót do TeTa Last updated 2001-07-01