Tadeusz Niwinski, JA
Rozdział 2

Kim jesteśmy

Byłem zawsze wierny idei, że życie zdobywa się za pomocą zrozumienia.

Nathaniel Branden, Judgement Day

Pytanie "kim jesteśmy" i "po co żyjemy" nurtowało ludzi przez całą historię i jest ciągle aktualne. Mimo, że niezliczone religie przynoszą autorytatywne i proste odpowiedzi na te pytania, coraz więcej ludzi wydaje się wciąż niezadowolonych albo z odpowiedzi, albo jeszcze gorzej, z tego co z tej odpowiedzi wynika. Jeśli nie ma Boga, który nas stworzył i ustalił reguły gry na Ziemi, to wobec tego, jakie są te reguły i jaki jest sens życia? Jeśli jest Bóg, to co miał właściwie na myśli?

Wiedza, jaką człowiek posiada, zarówno o sobie, jak i o otaczającym go świecie, niesłychanie rozwinęła się w ciągu ostatniego stulecia i wciąż rozwija się w niewiarygodnym tempie. Wiemy, na przykład, że każdy z nas zbudowany jest z około 50 bilionów komórek. Żeby lepiej zilustrować, jaka to liczba, wyobraĄmy sobie, że jesteśmy w stanie za pomocą specjalnego mikroskopu spojrzeć na każdą komórkę człowieka, żeby je policzyć. Załóżmy, że na każdą komórkę poświęcimy tylko jedną sekundę. Ile czasu trzeba by na wykonanie całego zadania? Godzinę? Dzień? Rok? ... Trzeba na to dokładnie 50.000.000.000.000 sekund, czyli po przeliczeniu, ponad półtora miliona lat! Tylko po to, aby spojrzeć na każdą komórkę swojego własnego ciała! Tu się można od razu załamać, bo okazuje się, że nasze życie jest tak krótkie, że nawet nie mamy dosyć czasu, żeby się sobie dokładniej przyjrzeć!

Z drugiej strony, optymista powiedziałby w tej chwili, że możemy być dumni, z posiadania tak olbrzymiej ilości komórek. Na dodatek, w jądrze każdej z nich (za wyjątkiem czerwonych ciałek krwi, które jądra nie posiadają) zapisana jest pełna informacja genetyczna. Teoretycznie, z informacji zawartej w dowolnej komórce, można odtworzyć całego człowieka.

Alfabet DNA

Zadziwiająca jest prostota "alfabetu", za pomocą którego informacja genetyczna jest zapisana. "Literami" są cztery składniki nitki DNA (czyli kwasu dezoksyrybonukleinowego): adenina, cytozyna, guanina i tymina. Z "liter" utworzone są trzyliterowe "słowa", tzw. tryplety. Z miliardów tych słów utworzona jest informacja o człowieku, która mieści się w każdym jądrze komórkowym jego ciała. Tym samym językiem zapisana jest informacja o innych żywych organizmach, zarówno zwierzętach jak i roślinach.

Prosto wygląda to dzisiaj, kiedy kod genetyczny został na tyle dobrze poznany, że zadręcza się nim dzieci w szkole (pewnie jeszcze skuteczniej, niż za moich czasów historią). Faktem jest, że jeszcze niedawno ludzkość nie miała zielonego pojęcia o istnieniu DNA i kodzie genetycznym. Grzegorz Mendel, genialny mnich, który badaniami nad grochem pobudził do myślenia przyszłych genetyków, opublikował swoje prace zaledwie nieco więcej niż sto lat temu. Dopiero w 1953 roku James Watson i Francis Crick odkryli spiralną budowę DNA, co pchnęło genetyków na zupełnie nowe tory, a dopiero w połowie lat siedemdziesiątych opracowane zostały praktyczne metody "czytania" naszego kodu genetycznego.

Potrafimy się czytać

Jak bardzo technika czytania i pisania kodu genetycznego jest już zaawansowana, niech zilustruje fragment wydanej w 1986 roku książki Richarda Dawkinsa, pt. Ślepy zegarmistrz (The Blind Watchmaker):

Współcześni inżynierowie genetyczni mają już technologię umożliwiającą zapisanie "Nowego testamentu" albo czegokolwiek innego w DNA bakterii. "Znaczenie" symboli w jakiejkolwiek metodzie zapisywania informacji jest arbitralne, więc nie ma przeszkód, żebyśmy nie mogli, powiedzmy, przyporządkować trypletów z cztero-literowego alfabetu DNA literom naszego 26-literowego alfabetu (kombinacji wystarczy na wszystkie małe i duże litery oraz 12 znaków przestankowych). Niestety, zapisanie "Nowego testamentu" w bakterii zajęłoby około pięć roboczo-stuleci, więc wątpię, żeby ktoś miał ochotę się pofatygować. Jeśli jednak podjęto by się takiego zadania, to szybkość reprodukowania się bakterii jest taka, że w ciągu jednego dnia, można by odbić 10 milionów egzemplarzy "Nowego testamentu", marzenie misjonarzy, jeśli tylko ludzie umieliby czytać alfabet DNA, aczkolwiek, litery tego alfabetu są tak małe, że wszystkie 10 milionów egzemparzy "Nowego testamentu" mogłyby tańczyć jednocześnie na główce od szpilki.

Niezależnie od wielu kontrowersyjnych problemów natury etycznej i finansowej, w Stanach w 1990 roku podjęty został "Human Genome Project", którego celem jest odczytanie całego kodu genetycznego człowieka i zapisanie go jako "Księgi ludzkości". Według różnych danych, data ukończenia przedsięwzięcia przewidywana jest między rokiem 2005 a 2020. Jak pisze Robert Shapiro w książce Projekt człowieka (The Human Blueprint), przejdziemy do historii jako

pierwsze pokolenie,
które potrafi czytać swój własny skrypt

dokument, którego stworzenie zajęło miliardy lat.

Samolubny gen

Jak tworzony był ten dokument, opisuje barwnym jęzkiem Richard Dawkins. Oprócz Ślepego zegarmistrza, napisał on kilka innych książek, z których największą popularność przyniósł mu Samolubny gen (The Selfish Gene). Przedstawia tam szokującą teorię, że my, ludzie, jesteśmy właściwie tylko futerałami dla naszych genów i służymy im jako narzędzie przetrwania.

Kiedy pierwszy raz zetknąłem się z tą teorią, przeszedł mnie dreszcz, ale nie mogłem odmówić autorowi logiki w rozumowaniu. Bardzo starannie opisuje on, jak tworzony był "projekt" człowieka. Geny nazywa mistrzowskimi programistami, bo od jakości ich programów uzależnione jest ich życie. Futerały, a może raczej czołgi, w których siedzą (czyli my!) wystawiane są na wszelkie możliwe niebezpieczeństwa, jakie niesie życie, a sędzią jest bezlitosny "sędzia sądu przetrwania".

Konsekwencją takiego modelu życia jest "egoizm" i bezwzględność genów. Książka obfituje w przykłady z życia, które zadziwiająco dobrze to potwierdzają. Dawkins nie łudzi się, że teoria "samolubnego genu" zyska mu przyjaciół, ale prosi, żeby nie mylić stwierdzenia faktu, ze stwierdzeniem, że tak powinno być, bo niezależnie od tego, jak bardzo nam się coś nie podoba, prawda nie przestaje być prawdą. Proponuje przy tym traktować jego książkę, jako ostrzeżenie:

Zwróć uwagę, że jeśli, podobnie jak ja, chcesz stworzyć społeczeństwo, w którym poszczególne jednostki hojnie i bez egoizmu pomagają sobie w osiąganiu wspólnego dobra, nie licz na pomoc ze strony natury. Właśnie dlatego, że rodzimy się egoistami, spróbujmy uczyć szczodrości i altruizmu. Starajmy się zrozumieć, co nasze samolubne geny knują, bo wtedy możemy przynajmniej mieć nadzieję, że uda nam się pokrzyżować ich plany - coś, czego żaden inny gatunek nigdy nie usiłował.

Mechanizm ciała

Żyjemy w czasach, kiedy nie tylko wiedza o naszych genach tak bardzo się rozwinęła, ale również coraz więcej wiemy i jesteśmy w stanie robić z naszym ciałem. Medycyna potrafi przedłużać życie człowieka i leczyć choroby, które kiedyś były nieuleczalne. Syn znajomych, na przykład, urodził się z wodogłowiem. Jeszcze do niedawna dzieci takie przychodziły na świat z wyrokiem śmierci. Dzisiaj okazuje się, że wystarczy plastykowa rurka wszczepiona pod skórą, którą lekarze umiejętnie wymieniają w miarę jak dziecko rośnie i chłopak rozwija się wspaniale.

Przeszczepy różnych organów, łącznie z sercem, są na porządku dziennym. W razie konieczności, potrafimy dosłownie pozszywać człowieka z kawałków. Fakty takie mogą dość znacznie zmienić nasze spojrzenie na siebie i wielu ludzi nie ma dziś wątpliwości, że ciało człowieka jest mechanizmem (żeby nie użyć drażliwego słowa "maszyna"). Wprawdzie szalenie złożonym i skomplikowanym mechanizmem, nazwijmy go nawet biologicznym mechanizmem albo organizmem, żeby ładniej brzmiało, ale ciągle jest to jakiś mechanizm. Mechanizm zbudowany z olbrzymiej ilości komórek, w skład których wchodzi jescze większa liczba niesłychanie skomplikowanych cząsteczek chemicznych, które z kolei zbudowane są z atomów.

Jajko czy kura

Jak, do tej wielkiej maszyny ma się nasza świadomość, czyli inaczej mówiąc, dusza? Przekonania różnych ludzi na ten temat dają się sprowadzić do dwóch zasadniczych sposobów myślenia, które przypominają popularne pytanie: co było pierwsze - jajko czy kura. W tym wypadku pytanie brzmi: co było pierwsze - świadomość czy organizm, w którym ta świadomość istnieje. Albo inaczej, co jest nadrzędne: ciało czy duch?

Ciało

Zwolennicy nadrzędności ciała uważają, że świadomość rozwinęła się wraz z rozwojem biologicznym człowieka i jest częścią tego skomplikowanego mechanizmu. Świadomość jest więc cechą wtórną i jej powstanie po prostu wynika z naszego rozwoju. Według tej szkoły, z chwilą śmierci - koniec, kropka, nasze życie kończy się na zawsze. Jedyne co możemy po sobie zostawić, to dobre albo złe wspomnienia, może jakiś wynalazek albo dzieło sztuki, obraz, książkę, dobrze wychowane dzieci, albo po prostu nic.

Duch

Druga szkoła, do której należy większość religii, uważa, że duch jest pierwotny i wciela się w nasze ciało w chwili narodzin, a po śmierci, w zależności od zachowania na Ziemi, kierowany jest w odpowiednie miejsce, czy to na wieczny odpoczynek, czy na wieczne potępienie, czy też według teorii reinkarnacji wciela się w różne stworzenia. Z wcielaniem też niektórzy łączą system kar i nagród, według którego za karę można zostać wcielonym w żabę, albo jeszcze gorzej w kamień, chociaż generalnie, ten nasz duch ma możliwość stałego uczenia się i doskonalenia, dzięki czemu może wcielać się w coraz to atrakcyjniejsze ciała.

Do drugiej szkoły należy też wielu ludzi nie związanych z żadną konkretną religią, którzy uważają, że duch istnieje niezależnie od ciała i tylko używa tego ciała, podobnie jak jeĄdziec używa konia. Po śmierci ciała, duch istnieje nadal. Wrażenia pacjentów, którzy przeszli śmierć kliniczną przytaczane są jako dowód prawdziwości tej teorii. Zostało to dramatycznie zilustrowane w filmie "Flat Liners", w którym studenci medycyny, na stole operacyjnym, na ochotnika umierają klinicznie, po czym są odratowywani przez swoich kolegów, żeby zobaczyć jak jest "po tamtej stronie".

Zdalnie sterowani?

Odmianą drugiej szkoły myślenia jest teoria, która całkowicie oddziela ducha i ciało, z zachowaniem jednak nadrzędności ducha. Według tej teorii, nasz duch nie znajduje się w ciele, ale kieruje nami z jakiegoś odległego miejsca we wszechświecie, czyli że mamy taki "ośrodek zdalnego sterowania" (wielu ludzi zdaje się wyraĄnie potwierdzać tę teorię). Trzeba przyznać, że koncepcja takiego "zdalnego sterowania" w bardzo prosty sposób tłumaczy zjawisko podwójnej osobowości. Po prostu ludzie cierpiący na tę chorobę, być może na skutek zakłóceń komunikacyjnych, czy z innych powodów, są na zmianę podłączani do różnych "ośrodków dowodzenia". A może w ogóle wszyscy jesteśmy kierowani nie przez siebie, tylko przez jakichś kosmitów?

Alchemia życia

Jeśli rację mają zwolennicy pierwszej szkoły, że świadomość jest wynikiem biologicznego rozwoju organizmu, to w niedalekiej przyszłości powinno być możliwe eksperymentalne potwierdzenie tej teorii. Historia przeszła przez, może mniej fundamentalne, ale podobne kontrowersje.

Chemia organiczna, na przykład, cała olbrzymia dzisiaj gałąĄ wiedzy, powstała tylko dzięki tym upartym ludziom, którzy wbrew wielu autorytetom, wierzyli że jest możliwe sztuczne stworzenie związków organicznych, czyli związków chemicznych, spotykanych przedtem wyłącznie w organizmach żywych. Żadne teoretyczne rozważania nie były w stanie przekonać przeciwników, aż do czasu, kiedy związki organiczne zaczęły powstawać w laboratoriach chemicznych.

Z drugiej strony wiara alchemików w możliwość sztucznego stworzenia złota nie przyniosła praktycznych rezultatów, chociaż znakomicie pomogła w rozwoju chemii, dzięki czemu dzisiaj wiemy, że jest to zadanie teoretycznie wykonalne, chociaż nie metodami chemicznymi, a już na pewno nieopłacalne. Tak czy inaczej, uparte dążenie do eksperymentalnego sprawdzenia jakiejś, nawet bardzo nieprawdopodobnej teorii, w efekcie końcowym prowadzi do praktycznego rozwiązania.

Myślące maszyny

Na czym więc miałby polegać eksperyment potwierdzający wtórność świadomości, czyli że duch wynika z ciała, a nie jest niezależnym i nieśmiertelnym tworem, który ciała tylko używa? Zacznijmy od prostszego pytania, które w 1950 roku postawił Alan Turing, jeden z wybitniejszych pionierów sztucznej inteligencji: "Czy maszyny mogą myśleć?"

Jak na ówczesny stan wiedzy komputerowej było to bardzo śmiałe pytanie, chociaż już wtedy Turing nazwał je "zbyt mało precyzyjnym, aby warte było dyskusji" i zamiast tego, skoncentrował się na ustaleniu warunków eksperymentu, który mógłby potwierdzić w przyszłości, że komputer można nazwać myślącym. Eksperyment, który przeszedł do historii jako "test Turinga", polega w skrócie na prowadzeniu przez człowieka dialogu z kimś lub czymś (na przykład po drugiej stronie ściany) w taki sposób, że eksperymentator nie wie czy ma do czynienia z człowiekiem czy z komputerem. Jeśli osoba prowadząca dialog nie będzie w stanie odróżnić człowieka od komputera w wystarczająco dużej ilości prób, ma to być dowód, że komputer jest myślący.

Mimo wielu osiągnięć w rozwoju sztucznej inteligencji i eksperymentów, w których ludzie prowadzący dialog z komputerem mieli wrażenie, że rozmawiają z człowiekiem, jak to miało miejsce, na przykład z programem ELIZA, do tej pory test Turinga, tak jak go sformułował autor, nie został potwierdzony. Sam Turing nie miał jednak wątpliwości, że do końca stulecia "będzie można mówić o myślących maszynach nie obawiając się sprzeciwu".

Sztuczna świadomość

Stworzenie myślącego komputera, to nie to samo, co sztucznie stworzona świadomość. Myślący komputer może zachowywać się jak myślący człowiek i nawet, jeśli będzie uparcie twierdził, że wie, że istnieje i że ma świadomość, to wcale jeszcze nie znaczy, że tak jest naprawdę, że nie został po prostu tak zaprogramowany. Jak więc stwierdzić, że sztucznie stworzony komputer, czy cokolwiek innego, sztucznie stworzonego, ma świadomość?

Jeśli myślisz, że to są banialuki, bo wiadomo, że maszyna nigdy nie będzie miała świadomości, to pomyśl o tych wszystkich "nigdy" w historii, o które toczyły się całe boje i w końcu okazywało się, że jednak można było, jak we wspomnianym przykładzie sztucznie produkowanych związków organicznych, albo światła elektrycznego, albo latania w powietrzu, albo przekroczenia bariery prędkości dĄwięku. Z drugiej strony, może okazać się tak, jak z tym złotem - dowiemy się, że jest to praktycznie niemożliwe i dlaczego. Albo, jak z perpetuum mobile, wręcz udowodnimy, że jest to niemożliwe. Tak czy inaczej, będziemy o wiele mądrzejsi. Dlatego nie wzdragaj się na myśl o świadomych maszynach.

Zamiłowanie do życia

Oczywiście jeśli okaże się, że można sztucznie stworzyć świadomą maszynę, to, nie czarujmy się, smutny może okazać się nasz los jako ludzi. Wiedząc jak komputery już teraz biją nas na głowę zdolnością zapamiętywania, szybkością działania, niezawodnością, logiką i konsekwencją w działaniu, możemy tylko mieć nadzieję, że te świadome komputery będą się z nami obchodzić łagodniej niż my dzisiaj z szympansami, z którymi w celach eksperymentalnych robimy co chcemy. Na dodatek okaże się, że większość religii diabli wzięli i nie ma właściwie po co żyć.

Swoją drogą, tak mogą czuć się już dzisiaj ludzie należący do pierwszej grupy, wierzącej w nadrzędność ciała nad duchem. Samobójstwo staje się łatwiejsze, jeśli wiadomo, że to tylko kwestia czasu, więc po co to przedłużać... Turing umarł w wieku 41 lat w wypadku z chemikaliami, a niektórzy twierdzą, że było to samobójstwo.

Na szczęście również w tej samej grupie jest także wielu ludzi, którzy mają wielkie zamiłowanie do życia, może właśnie dlatego, że jest go tak niewiele. Ci ludzie żyją pełnią życia i doceniają każdą jego chwilę. Dochodzą też często do wielkich osiągnięć.

Kim naprawdę jesteśmy?

Jeśli udowodnimy, że świadomość jest nadrzędna i nie ma cudów, żaden komputer nigdy nie będzie miał świadomości, a my jesteśmy w gruncie rzeczy duchami, czasowo tylko używającymi naszych ciał, tym lepiej dla nas - wiecznej radości nie będzie końca. Ale weĄmy się do roboty i dowiedzmy się kim naprawdę jesteśmy.

Spis treści